Siedziała na ławce wyprostowana. Tak długo to planowała...
Byli pół godziny przed czasem. Wszystkie ubrania w kufrze córki były wyprasowane i starannie złożone. Książki przed spakowaniem elegancko obłożyła w szary papier i podpisała. Atramentu, piór do pisania oraz zwojów pergaminu starczyłoby na miesiąc użytkowania dwudziestu uczniów mugolskiej szkoły. Nawet kupiła Rose notes, żeby mogła zapisywać terminy oddania prac domowych i inne ważne informacje.
Cały czas powtarzała sobie, że wszystko jest perfekcyjnie przygotowane. Ale czy tak było naprawdę? Hermiona wzięła głęboki wdech i powoli policzyła do pięciu.
Wszystko dopięła na ostatni guzik z wyjątkiem jednej rzeczy. Właściwie osoby. Hermiony Weasley.
Pani Weasley na chwilę zamknęła oczy. Musiała się szybko uspokoić. Żołądek skręcał jej się w supeł. Miała wrażenie, że jakiś rozdział jej życia się kończy.
Otworzyła oczy. Ron właśnie przebiegł przez słup, który służył jako portal na peron 9 i 3/4. Pchał wózek z jednym, bardzo poręcznym kufrem, który trzy dni temu sama wybrała. Na kufrze siedział Hugo trzymając Molly – sowę Rose.
- Będziesz pisać codziennie? - Spytał Hugo siostrę idącą obok niego.
- Nie, - odpowiedziała rozbawiona tym pytaniem starsza siostra - tylko wtedy kiedy coś się wydarzy. Zamęczylibyśmy Molly i szkoda papieru. Poza tym znudziłbyś się i przestałbyś mi odpisywać.
- Ja znudził! - oburzył się chłopiec - Prędzej bym wsiadł na miotłę.
Rozbawiona Rose nie chciał kłócić się z młodszym bratem. Miał słomiany zapał jak zawsze.
Hermiona wstała i podeszła do rodziny, która stała blisko peronu.
- Tu jesteś - uśmiechnął się do niej mąż - już myślałem, że nas zostawiłaś.
Kobieta odwzajemniła uśmiech. Spojrzała na córkę i mocno przytuliła.
- Będę tęsknić... - Po policzku pani Weasley spłynęła łza. Puściła córkę i wytarła policzek rąbkiem szaty. Hugo zeskoczył z wózka i odłożył klatkę z szarą sową na wózek. Lubił sowę, a teraz został mu tylko kot. Krzywołap go nie lubił i on nie lubił jego. Zwierzę było faworytem mamy, trzecim oczkiem w głowie. Lubił tylko ją. Nic dziwnego, bo tylko on go kochała. Reszta rodziny zdawała się nie zauważać futrzaka.
- Zabrałaś swetry, - spytała matka córkę, która pokiwała głową - a szalik? Na pewno wszystko masz? - Dziewczyna ponownie pokiwała głową.
- To dobrze... Będę tęsknić! - Powiedziała Hermiona tuląc Rose w ramionach.
Na peron wjechał Express Hogwart. Pogwizdywał jak wtedy kiedy Hermiona mając jedenaście lat sama pierwszy raz do wsiadała do niego, podekscytowana nowym życiem czarownicy.
- Tylko pamiętaj jak przyjmą cię do Slytherinu to cię wydziedziczę!
Żona Rona posłała mu spojrzenie, którego używała gdy robił jej wstyd. Rosie spojrzała na tatę. Puściła mu oko.
- Uważaj na syna Malfoya! Odziedziczył złe geny.
Pociąg wydał z siebie głośny gwizd. Rodzice żegnali dzieci znikające za pociągiem. Rose wzięła kufer i sowę. Kiedy przeciskała się do wejścia Al pociągnął ją za rękaw.
- Gotowa? - Spytał.
- Tak, nie mogę się doczekać. Gdzie jest James i Lilly?
- James w pociągu. Lilly stoi obok taty.
Rossie zerknęła na swoją rodzinę przez ramie. Obok Weasly'ów stali Potterowie. Hugo i Lilly energicznie machali do dwójki pierwszaków. Odmachali rodzeństwu i znikneli za drzwiami pociągu.
Równo o jedenastej pierwszego września dwa tysiące siedemnastego roku, Express Hogwart wyjechał z King's Cross w stronę Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie.
Ilustracja autorstwa "Kota"
I jak? Uprzedzam, że w 3 lub 4 rozdziale, spotkamy Tiarę Przydziału. Z tego powodu zachęcam do wypełnienia ankiety, którą znajdziecie na górze strony. :)